poniedziałek, 21 stycznia 2013

Autobusem, tramwajem? Wybór komunikacji staje się trudnym zadaniem.


Myślę sobie. Dobra sprzedam tego grata. Studnia bez dna. Co z tego, że w gazie. Ciągle jakaś pierdółka. Trzydzieści złotych tu. Sto tam. Przesiadam się do komunikacji miejskiej. Wyposażę się w zrobioną na własny wzór kartę i będę jeździł za bezcen.  
W ścisku. W smrodzie. Z przesiadkami. Ale co tam. Pieniądze przecież żadne!
O ile karta miejska może się jeszcze opłacić to za głowę się łapię kiedy Pani sprzedawczyni tudzież Pan sprzedawca wyciąga rękę po pieniądze za bilecik, normalny, pewnie, że normalny. Przecież nieuk ze mnie bez wykształcenia. A jak nie bez wykształcenia to dziad stary po ''dwudziestym szóstym''.  
Tak się składa, że w drodze do pracy, jestem zaszczycony różnorodnością pojazdów doprowadzających mnie do celu. Najpierw autobus, potem metro i jeszcze tramwaj na do widzenia. Zawsze mogę coś zmienić i w pierwszej kolejności szybka kolej miejska, autobus i tramwaj, albo na odwrót? W każdym bądź razie inaczej nie dojadę. 
Myślę, wezmę dobowy. "15 złotych z tę przyjemność". Ile!? Szybko liczę w głowie, litraż, spalanie, ''tego w gazie" oczywiście. Wyjdzie tyle samo. Odmawiam. Dziękuję. Pojadę własną budą dziurawą. 
Bus pasy, nowe autobusy i tramwaje, kolejna linia metra. Wszystko rozumiem. 
Szukają podwyżki. Ja przypomnę się podatkiem. 
Aktualne ceny biletów komunikacji miejskiej osiągają niewyobrażalne ceny. A to jeszcze nie koniec.   W 2014 kolejne podwyżki. Przestaję zauważać już różnicę w portfelu. Prędzej w czasie, dojazdu.  Nic już z tego nie rozumiem. Myślałem, że miastu zależy na zmniejszeniu ilości samochodów szczególnie w ścisłym centrum a zwiększeniu użytkowników komunikacji miejskiej. Mniej korków, czyściej, ciszej przede wszystkim. 
Ceny za parkowanie samochodu pozostają bez większych zmian od kilku lat. Nie sugeruję podwyżek. Nie mniej jednak w tym czasie ceny biletów autobusowych, tramwajowych itp. podskoczyły kilkukrotnie. Gdzie tu proporcje?
Droga do pracy ''tym w gazie'' kosztuje mnie 15 złotych. Jadę sam z ulubionym radiem. W tej samej cenie czekają mnie opóźnienia, ścisk, kaszlenie i o punktualność w pracy drżenie. 

Trochę się zrymowało.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz