poniedziałek, 14 marca 2011

Bezradna cywilizacja

Nie ujmując antycznej wiedzy o kosmosie, o poruszających się w nim ciałach niebieskich, należy przyznać, że jeszcze nie tak dawno człowiek chodząc po ziemi nie przejmował się obiektami, które zbliżając i oddalając się stale stwarzały mniejsze lub większe zagrożenie dla naszej planety. Nie przejmował się ponieważ jego wiedza nie była w stanie np. zobrazować orbit i trajektorii takich komet lub planetoid. W przeciwieństwie do nieszczęsnych dinozaurów nie zdarzyło się człowiekowi porządnie oberwać przedmiotem z nieba. Aktualnie możliwości (choć wciąż skromne) przewidywania ewentualnych kolizji Ziemi z innymi ciałami niebieskimi, zwiększyły się.

Komety stale wędrowały, wędrują I będą wędrować w układach planetarnych znikając i pojawiając się w pobliżu gwiazdy centralnej, tym samym powodując zagrożenie dla naszej planety. Właściwie przywykliśmy już do obserwacji komet okresowych czyli takich, których orbity nie zmieniają się znacznie i powracaja do naszego Układu Słonecznego. Znana Kometa Halleya pojawia się w okolicach Słońca średnio co 76 lat. Prawdopodobnie to ona jest właśnie biblijną Gwiazdą Betlejemską, która już 31 razy odwiedziła nasze rejony, a jej kolejna wizyta planowana jest na 2061 rok o ile jakieś inne ciało niebieskie nie odwoła nam tego spotkania.

Zwiastowanie katastrof i impaktów z innymi obiektami w kosmosie jest w dzisiejszych czasach bardzo popularne. Ciężko jest już rozróżnić realne zagrożenie od naginania faktów. Wraz z zainteresowaniem teoriami spisowymi pojawiają się insynuacje jako by instytucje aeronautyczne takie jak NASA celowo dezinformowały społeczeństwo i utrzymywały w tajemnicy zagrożenia płynące z obecności komet w naszej galaktyce. Spróbujmy sobie wyobrazić co by się wydarzyło gdyby mieszkańcy Ziemi dowiedzieli się, że będąc na kursie kolizyjnym z ogromnym kawałkiem lodu, ich szanse na przetrwanie są niewielkie. Zdecydowanie nie jestem za oszukiwaniem obywatela, lecz za odpowiednim dawkowaniem informacji, która może w sposób inwazyjny zaingerować w przyszłość i zachowanie każdego z nas.

Początki końca, apokaliptyczne wizje, złowrogie cywilizacje przypisywane obiektom z kosmosu zaczynają powodować, że obiektywne poznanie praw rządzących w przestrzeni kosmicznej, dla zwykłego człowieka staje się trudne. Powielanie ponurych teorii i rozdmuchiwanie ich na jeszcze wiekszą skalę stwarza dzisiaj problem z rozróżnieniem faktu od fikcji.

Faktem jest, że na peryferiach Układu Słonecznego zaobserwowano kometę Elenin, której trajektoria może niektórych przyprawić o gęsia skórkę. Wprawdzie naukowcy zapewniają, że kolizja z naszą planetą jest wykluczona, to zmienność ich obliczeń od pierwszych obserwacji budzi dużo emocji. Według najnowszych oszacowań i aktualizacji kometa ta ma minąć Ziemię w odległości 35 mln kilometrów podczas swojej nawrotki za Słońcem.

Fikcją jest internetowy mit głoszący, że Elenin jest planetą Nibiru, zamieszkiwaną przez obce cywilizacje. Jej przybycie ma zwiastować ogromne zmiany w życiu homo sapiens, który według tej teorii został umieszczony na Ziemi w celu wykorzystania go jako taniej siły roboczej przez bardziej inteligentne istoty. Nibiru łączy się z przepowiedniami Majów o katastroficznych wydarzeniach w 2012 roku. Tajemnicza planeta pojawiła się w pseudonaukowych książkach pisarza Zecharii Sitchina , który na podstawie WŁASNYCH interpretacji mezopotamskich źródeł sformułował hipotezę o obiekcie obiegającym Słońce po eliptycznej orbicie co 3600 lat w raz zamieszkałymi na niej wysokorozwiniętymi istotami (Annunaki). Co ciekawe analizy tekstów ze starożytnej Mezopotamii wykazały, że obserwacje Nibiru były wykonywane raz do o roku. Dorzucając też fakt, że znali oni jedyne pięć planet Układu Słonecznego (wliczając w to Słońce i Ziemię!) można powątpiewać w zdrowe zmysły pana Stichina.

Wiara w istnienie Nibiru, a także popularnośc teorii o nadchodzacych surrealistycznych wydarzeniach w 2012 może wynikać ze świadomości człowieka z jego bezradności wobez ruchów bezdusznych kwałków skał wokół naszej planety. Jeśli kolejne lata nie sprowadzą na nas zagłady zapewne zaproponujemy kolejne pomysły na efektowny koniec świata a materiałem może się stac inna planetoida Apophis kiedy to zbliży się niebezpiecznie do Ziemi w 2036 roku.

2 komentarze:

  1. Patrzac z perspektywy teorii spiskowych i bez nich rowniez, obywatel zostal przyzwyczajony do statecznego i bezpiecznego 'cywilizowanego' swiata w ktorym wszystkie zagrozenia o jakich wiemy sa eliminowane przez ludzi, w ktorych kompetecji to wlasnie lezy tj. zolnierze, lekarze, ratownicy, ochotnicy. Obywatel taki zatem jest zaprojektowany tak, aby nie moc stawic czola wiekszym zagrozeniom w imie zwrocenia sie o pomoc do odpowiednich organow, jest niesamodzielny jak male dziecko. Wiec jesli chcemy informacji od naszych administratorow, nie moze ona wykroczyc poza ich administratorskie kompetencje rozprawiania sie z zagrozeniami, bo wtedy wszyscy odkryja, ze administrator ten tak na prawde nic nie moze, a poza tym wcale nie interesuje go nasze bezpieczenstwo. Wiec jesli chcemy dowiedziec sie wiecej, to nie od naszych rzadoew i jesli chcemy rozwiazan oraz pomocy, to takze nie od naszyh rzadow, tylko od samych siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Anonimowym. Zasadniczo, głównie dzięki "czwartej władzy" dowiadujemy się "co w trawie piszczy". Problem w tym, że kapitał zainteresowany jest również wpływami z mediów i podejmuje próby zmonopolizowania tego sektora. Znane mi są przypadki filtrowania niekorzystnych dla Bush'ów wiadomości przez główne amerykańskie sieci telewizyjne podczas wyborów prezydenckich. A co jeśli filtrowanie wejdzie im w nawyk? Wtedy możemy nie dowiedzieć się o naprawdę ważnych dla nas sprawach lub też poznamy wersję nie do końca zgodną z rzeczywistością( patrz napad na Irak ).

    OdpowiedzUsuń